Tak, po prostu. Zestresowany tym co widzę na horyzoncie, ale jednak szczęśliwy. To taki dziwny stan… stresować się wielce tym co przed nami. Wiejącym wiatrem zmian… a jednak być z tego powodu szczęśliwym.
Dodatkowo są jeszcze alternatywne powody dla szczęścia – codzienność, związek, chwile wspólne, ale i te oddzielnie. Te dni które spędzam w siodle, te w uprzęży albo po prostu w wysokich, górskich, butach… tak wiele powodów do uśmiechu.
Takie rzeczy które trzeba celebrować, które należy doceniać. Każda chwila gdy CHCĘ być uśmiechnięty to coś ważnego, coś czym chcę się dzielić. Nawet gdy później przychodzi zwątpienie, gdy głos w głowie mówi „nie dasz rady” to jednak nim zapadnie mrok wiem, że szczęście jest ze mną.
Te wszystkie przeszłe wybory. Spotkanie ze Skandynawami, potem z Hindusami… to nakierowało mnie, dało podwaliny pod to co mnie czeka.

Może i to nie jest praca pozwalająca na to by udzielać wywiadów jedząc obiad 😉 ale i tak czuję się jakbym przechodził z Sokoła Aleksandrów do Realu Madryt… do ludzi od których nauczę się wiele, a nawet jeśli noga miałaby mi się powinąć, to lepiej chyba spaść z naprawdę wysokiego konia niż z osiołka… bo pod wysokim koniem czekają jakieś kucyki, a z nimi sobie poradzę.