Wpis o tym jak bardzo tęsknię do zbliżającego się wyjazdu w góry… podejście piąte. Piąte bo wcześniejsze leżą gdzieś na mailach, w szkicach i innych takich dziwnych miejscach. Jednak teraz dla odmiany na spokojnie odpaliłem Gutenberga i klepię wprost w WordPressie.
Pozwólcie że zacznę więc od początku. Tęsknota za wyjazdem zgodnym z nurtem turystyki idiotycznej, jaki od dawna nie miał u mnie miejsca jest ogromna. Dlatego też na samą myśl o zbliżającej się wyprawie czuję podniecenie jakby jakiś dobry dyplomata kazał mi spier… iść sobie. Dlatego też przygotowuję się skrzętnie do drogi. Znaczy przygotowuję się do drogi do drogi tak konkretnie. Mam tu na myśli dotarcie do początku drogi czyli początkową przygodę kolejową na trasie Łódź -> przedgórze Beskidów.
Skąd przygotowania do tego etapu? No cóż, ostatnich kilka dni poświęciłem na dość skrupulatne przygotowanie się do jazdy koleją żelazną i mogę powiedzieć cytując klasyka „wiem, że nic nie wiem”,albowiem by dotrzeć z Łodzi do np. Brzeska mogę wsiąść w pociąg, przesiąść się w grodzie Kraka, i dotrzeć do celu… na jednym bilecie, bez myślenia o czymkolwiek i bez stresu. Albo też mogę chcieć jechać z rowerem… wówczas PKP Intercity proponuje mi podróż z przesiadkami… we Wrocławiu i Katowicach, albo Ostrowie Wielkopolskim i Krakowie, albo w Warszawie i Rzeszowie albo … i tak dalej.
W skrócie – możliwości jest bez liku, ale wszystkie są bez sensu i wymagają mnóstwa idiotycznych przesiadek i nadkładania drogi. Mogę bowiem też wsiąść w IC dotrzeć do Katowic a tam wsiąść w jakiegoś turbokibla EN57 na sterydach i dojechać do Brzeska w kilka godzin mniej… jednak tu jest znów myk pod tytułem tylko kwadransa na przesiadkę na dworcu w Katowicach. Co czasem z rowerem bywa wyzwaniem, zwłaszcza gdy nasz skład ma opóźnienie. A i jest jeszcze jedno połączenie… lepsze nawet tylko rozkład nie informuje o tym że z rowerem to można… ale tylko na kawałku bo potem jest Zastępcza Komunikacja Autobusowa o której jest informacja TYLKO na stronie operatora jednego z pociągów przez co zostaje się w jakiejś wiosce na lodzie gdyż autobusy za pociąg nigdy nie przyjmują rowerzystów. Taki żarcik.
Co jeszcze w ramach przygotowań? Oczywiście serwis roweru, zamawianie rzeczy do tegoż serwisu… i jednej zamiennej. Bo o ile takie rzeczy jak linki, pancerze, klocki hamulcowe [do popularnych hamulców], nawet przewody hydrauliczne dostanie się od ręki w nawet małych miejscowościach mających jeden sklep sportowy na krzyż… o tyle już hak przerzutki trzeba bezwzględnie wozić. Daje to pewność co do dwóch spraw – po pierwsze jak już urwiemy przerzutkę to nie musimy płakać że to koniec wyjazdu tylko wystarczy zorganizować dowolną nową… oraz drugą sprawę – nie urwiemy przerzutki. Znam dużo osób które w górach… albo i pod domem połamały haki i przerzutki, ale nie znam nikogo kto zrobiłby to posiadając hak na wymianę w odległości mniejszej niż 15km od siebie.
Myślałem też o noclegach. To taka rzecz o którą zawsze pytają się o mnie inni przed wyjazdami. Jakby to gdzie człowiek będzie spał na wyjeździe miało jakiekolwiek znaczenie. Jedna na sto osób zapyta co planuję zobaczyć, czy tam gdzie jadę jest pięknie, albo czy te tereny są fajne rowerowo… ale każdy pyta o to gdzie będę spał. Nie rozumiem tego.
Moje rozmyślanie o noclegach ograniczyło się do tego by pamiętać spakować śpiwór, a jak zostanie miejsce to też matę do spania. W końcu człowiek w nocy potrzebuje ciepła i spokoju, a nie pięciogwiazdkowego hotelu z restauracją mającą przynajmniej jedną gwiazdkę Michelin i basenem olimpijskim. W górach może wystarczyć przystanek autobusowy albo wiata turystyczna przy szlaku… jeśli tylko jest we właściwym miejscu i czasie. Chyba że moje myślenie jest niepoprawnie optymistyczne. Jednak jak patrzę na znajomych jeżdżących z hamakami czy po prostu namiotem w różne części kraju to dochodzę do wniosku że jednak to nasze mało wyszukane podejście ma w sobie więcej radości. Radości takiej jak pamiętam sprzed pół dekady gdy budziłem się w namiocie nieopodal Wierchomli Wielkiej, gdy wschód słońca wpadający do otwartego namiotu obudził mnie swym blaskiem i pięknem…
… góry moje łaskawe…